Wpis nie lalkowy - czasem i tak może się zdarzyć.
MMZ - chyba tylko ja się jeszcze w to bawię - no, ale przecież nie było określonych reguł czasowych.
A poza tym - podoba mi się ta akcja.
Jestem przy numerku 8 tytułem "Mercy"..
Miłosierdzie, jakoś to słowo nigdy do mnie specjalnie nie przemawiało.
Słyszymy je najczęściej w kościele lub jakichś domach pomocy dzieciom, chorym czy starszym.
Ale co ono tak naprawdę znaczy?
Czy przez miłosierdzie rozumiemy pomoc finansową dla biednych?
Dla bezdomnych, ubogich bądź chorych?
Czy wystarczy dać im odpowiednią sumę by szczycić się tym, że jest się miłosiernym?
Hmn.. to jest dobre pytanie.
I ma zapewne miliony odpowiedzi.
Sama nie umiem na nie odpowiedzieć - i otwarcie przyznaję się do tego.
Nigdy nie byłam wobec nikogo miłosierna - przynajmniej tak jak to rozumie kościół.
I wątpię czy kiedykolwiek będę - taka moja natura.
Nie oczekuję też tego od nikogo - ani wobec mnie, ani wobec innych.
Moim zdaniem, wolna wola - to ona powinna pchać nas do czynienia dobra bądź zla, a nie jakieś sugestie bądź prośby innych ludzi.
To w końcu nasze życie, nasze wybory.
Nasze sukcesy i nasze błędy.
Więc sami weźmy za to odpowiedzialność.
Tak jak napisałam w pierwszej linijce - jest to post nie lalkowy.
Eris siedzi sobie na swojej półce i z nieco naburmuszoną miną kontempluje to co dzieje się za oknem.
W końcu nikt nie powiedział, że musi się Ona pojawiać w każdym wpisie.
Robiąc te zdjęcia - pomimo, że publikuję tylko 3 - odczuwałam jakiś rodzaj przyjemności.
Ci, którzy zazwyczaj czytują moje wywody wiedzą jaki jest mój sotsunek do róż.
Zawsze kochałam te kwiaty i zawsze będę je kochała.
Symbolizują dla mnie coś, co nie jest takie łatwe do opisania.
Szczególnie jeśli kwiat był prezentem od ważnej osoby - wtedy jego symbolika ma jeszcze głębsze znaczenie. I jest dla mnie ważniejszy.
[Może kiedyś sfotografuję perłę mojej różanej kolekcji - prezent od rodziców na 18 urodziny. Piękny bukiet z 18 białych róż, który zajmuje honorowe miejsce na meblach.]
Jednak sprawił mi wielką przyjemność ;)
Nie jestem w 100 % pewna, dlaczego akurat wizerunek zasuszonej róży kojarzy mi się z miłosierdziem, ale tak właśnie to przedstawiam.
Takie było moje pierwsze skojarzenie i odczucie, gdy spojrzałam na to słowo.
Czy dobrze to odbieram?
Nie wiem.
Jednak to moja własna interpretacja i będę się jej trzymała.
Jeśli chodzi o muzykę.
Hmn.. w mojej playliście, z tym słowem wiąże się tylko jedna piosenka.
Duffy - "Mercy"
Tak, pasuje.
A od rana w mojej głowie gra coś zupełnie innego, choć wydaje mi się, że w odpowiednim rozumieniu to słowo przewija się także przez tematykę i tego utworu.
Jak widać [i słychać] koreański virus nadal mnie trzyma.
I ma się bardzo dobrze.
Myśląc o tym coraz częściej, zaczęłam się zastanawiać nad tym, dlaczego właściwie mam się ograniczać do jednego stylu, jednego gatunku muzycznego albo jednej tematyki.
Nie widzę w tym sensu.
Więc, czy będąc codziennie zmienną i otwartą na wszystkie horyzonty mogę być jednocześnie sobą?
Zobaczę za jakiś czas.
Przecież mogę spróbować.
I chcę.
;)
Thanks for your time.
Chat.Noir
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz